Niepotrzebny gadżet czy rewolucyjny niezbędnik?
Od producenta:
„Tangle Teezer posiada unikalne zaprojektowane zęby
flex,ułatwiające poślizg poprzez włosy. Szczotka eliminuje sploty i węzły,
minimalizując łamanie, rozdwajanie i uszkodzenia spowodowane złym traktowaniem.
Jest to idealne rozwiązanie dla każdego rodzaju włosów. Zalecana jest dla
niezdrowych, zniszczonych koloryzacją włosów, przedłużanych włosów, splątanych
a także dla dzieci, które nie lubią uczucia "ciągnięcia" podczas
rozczesywania.”
Opinia
Martyny
Tangle teezer
pojawił się u mnie rok temu. Najpierw zobaczyłam tę szczotkę u Karoli i od razu
zapytałam „Co to takiego?!”, bo zaciekawił mnie jej wygląd. Po recenzji
Karoliny uznałam, że to jakiś „magiczny” produkt i zaczęłam zastanawiać się nad
jego zakupem.
Minęło trochę czasu i zapomniałam o TT.
Jednak szybko przypomniałam sobie o nim oglądając dziesiątki recenzji na
YouTube. Stwierdziłam – „skoro tyle dziewczyn zachwyca się tą szczotką, to coś
musi w niej być!” – i zamówiłam ją na allegro.
Już pierwsze użycie Tangle Teezera było
dla mnie… szokiem? Pierwszy raz od dawna nie czułam bólu podczas czesania
włosów. Włosy były delikatnie rozplątywane i czerpałam z tego przyjemność. 2-3
ruchy szczotką i włosy były rozczesane. Wcześniej, kiedy używałam innych
szczotek, albo grzebienia, miałam wrażenie, że wręcz wyrywam sobie włosy, a
proces czesania trwał.. i trwał.. i trwał…
Odkąd używam tangle teezera mam wrażenie,
że podczas czesania „tracę” o wiele mniej włosów. Nie są wyrywane, nie
wypadają, a z czasem zrobiło się ich więcej. Szczotka świetnie sprawdza się
jako „masażer głowy” – pobudza cebulki włosów, przez co na mojej głowie zaczęły
pojawiać się „baby hair”.
Pierwszą „drastyczną” różnicę w używaniu
i nie używaniu tangle teezera poczułam, kiedy wyjechałam z Wrocławia i
zapomniałam zabrać ze sobą omawianej szczotki. Byłam zmuszona używać zwykłego
grzebienia… To była jedna wielka męczarnia. Tuż po umyciu nie byłam w stanie
rozczesać wilgotnych włosów – grzebień po prostu sobie z nimi nie radził. A
kiedy wysuszyłam włosy, rozczesanie ich grzebieniem trwało dobre 5-7 minut.
Kiedy używam tangle-teezera proces ten trwa kilka sekund, a wilgotne włosy nie
stawiają oporu.
O tym, że tangle teezer jest naprawdę
genialną szczotką, świadczy fakt, że zakupił ją sobie również mój chłopak.
Odkąd ma troszkę dłuższe włosy podkradał mój tangle teezer. Jednak zaczęło mu
brakować tej szczotki w codziennym użytku więc postanowił zakupić swoją własną.
Używa jej do dziś.
Ostatnio stałam się szczęśliwą
posiadaczką kompaktowej wersji tangle-teezera (dziękuję Karola :*), którą mogę
nosić w torebce bez obawy, że ząbki szczotki się powyginają. Szczotkę mam
zawsze przy sobie i żaden wiatr, żaden deszcz nie są mi straszne. Kilka ruchów
tangle teezerem i włosy znów wyglądają dobrze.
Osobiście stosuję tangle teezer również
pod prysznicem, kiedy nakładam na włosy odżywkę albo maskę. Szczotka pomaga mi
równomiernie rozprowadzić kosmetyki na głowie.
Zacznę od tego, że jej
wygląd budzi zainteresowanie. Za każdym razem kiedy wyciągam ją z torebki, ktoś
zwraca na nią uwagę. Najczęściej słyszę ‘po co Ci ta mydelniczka?’
Do rzeczy. Moja błękitna wersja
ELITE, ma już ponad 2 lata. Fakt, widać już po niej, że swoje przeszła. Noszę
ją ze sobą wszędzie, a nie jest to wersja kompaktowa, dlatego jak najbardziej
ma prawo wyglądać nieco gorzej. Lekko
wygięte igiełki nie wpływają na komfort i jakość używania, zatem jej pierwszą
ogromną zaletą jest trwałość.
Dla jakiego typu włosów?
Można by powiedzieć dla
każdego, ale z moich obserwacji największą różnicę odczują posiadaczki takich,
które mają tendencje do plątania się. Z kołtunami Tangle Teezer radzi sobie szybko i sprawnie, w dodatku bez
większego szarpania i wyrywania. Dlatego też na szczotce zostaje zdecydowanie
mniejsza ilość włosów, niż na zwykłym plastikowym grzebieniu.
Włosów nie elektryzuje, ale
też nie wygładza tych puszących się.
Jako jej wielki plus muszę
wspomnieć, że oprócz rozczesywania włosów rewelacyjnie sprawdza się do
masowania skalpu. Ten przyjemny domowy zabieg, poprawia ukrwienie, zwiększając
przy tym szansę na szybszy porost włosów.
Fajne jest też to, że łatwo
utrzymać ją w czystości, bez ryzyka rozklejenia. Do codziennego oczyszczenia z
włosów wystarczy wykałaczka, a przynajmniej raz w tygodniu myjemy ją szamponem
i wodą, dzięki czemu pozbywamy się wszystkich nieczystości, które wyczesujemy z
włosów.
Szczotka na pewno jest
warta zainteresowania, świadczy o tym nie tylko ten post, ale ogrom pozytywnych
opinii w Internecie.
Faktycznie nie wyobrażam
sobie nie mieć Tangle Teezer,
ale przyznam, że kusi mnie zakup innej równie pozytywnie opisywanej szczotki z naturalnego włosia dzika.
Szczególnie przekonują mnie jej wygładzające właściwości, które przy moich
cienkich puszących się włosach mogą okazać się zbawienne. Macie? Polecacie?
Chętnie poczytamy : )
Dzięki dziewczyny właśnie tego szukałam dla mojej córki, która obsesyjnie ucieka od czesania.
OdpowiedzUsuń:) Na pewno pokocha Tangle teezer:) Dla dzieci powstały śliczne wersje tej szczotki np. tutaj --> http://mintishop.pl/product-pol-1395-Tangle-Teezer-szczotka-Magic-Flowerpot-Princess.html, nie dość, że działa to ładnie wygląda:)
OdpowiedzUsuńMam TT wersje kompaktową. Mam włosy średnie/krótkie, z natury suche i lubiące się puszyć po umyciu. Szczotka bardzo ładnie sobie z nimi radzi, włosy się nie puszą, nie elektryzują, ale nie tracą też objętości i nie przetłuszczają. Szczotka z włosia dzika przetłuszczała moje włosy, normalnie myję głowę co 2 dzień, przy używaniu szczotki z dzika musiałam to robić każdego dnia. Szczotkę z dzika myłam co dzień-dwa, bardzo łatwo się kurzyła, a schnie dość długo. Z tangle teezerem takich problemów nie ma :) planuję zakup drugiej elite albo original, żeby mieć w domu do rozprowadzania oleju i odżywek. Nie wyobrażam sobie już czesania czymś innym (no, chyba że szczotką jonizującą ;) )
OdpowiedzUsuńAnia