Włosy i kobiecość. To o tym mowa w
dzisiejszym poście. Dlaczego? Bo uważam, że włosy są bardzo często
niedocenianie przez kobiety, a
moim zdaniem są kluczem do zwiększenia naszej atrakcyjności.
W tym poście główną rolę zagrają
słowa i filmik – przepraszam, ale zdjęcia nie oddałyby tego, o czym chcę
powiedzieć.
Jeszcze 4 lata temu moje włosy były
jednym wielkim sianem – zaniedbane i w opłakanym stanie. Ale uwaga! Obronię się
troszkę! Nie niszczyłam ich z premedytacją. Po prostu nie wiedziałam, że sama
robię sobie krzywdę – i to malutkimi rzeczami, które przekształciły się w
totalną katastrofę na mojej głowie.
Co robiłam źle?
1. Myłam włosy byle jakim szamponem
z drogeryjnej półki. Sięgałam po pierwszy lepszy, byle ładnie pachniał. Nie
zwracałam uwagi na jego skład, na zastosowanie i na przeznaczenie. Efekt? Moje
włosy zmieniały się z przesuszonych, na z tendencją do przetłuszczania. Nie
wiedziałam dlaczego tak się dzieje i wpadłam w błędne koło – myłam włosy
codziennie rano, a czasami dwa razy dziennie… Źle dobrane odżywki i szampony
doprowadziły moje włosy do ruiny i muszę przyznać, że tamte czasy były dla mnie
naprawdę nieciekawe pod względem samooceny…
Zmiany na lepsze i efekty:
Może to zabrzmi głupio, ale zaczęłam
obserwować moje włosy i oceniać „czego potrzebują”. Jestem już w stanie
zauważyć, czy są zbyt wysuszone, czy zaczynają się puszyć, czy oklapują bo są
przeciążone. Niby taka pierdoła, ale wnosi naprawdę wiele do pielęgnacji
włosów. Nawilżam włosy, kiedy zaczynają się elektryzować i kiepsko układać. Dogłębnie
oczyszczam, kiedy szybko tracą na świeżości. „Czytajcie” swoje włosy i ciało –
moim zdaniem to klucz do sukcesu w dbaniu o siebie.

Po pierwsze – dobrze dobrany szampon
i odpowiednio długie mycie włosów. Zdarzało mi się myć włosy chwilkę, bo byłam
pewna, że są czyste. Nic bardziej mylnego! Do umycia moich włosów (średnia
długość) wystarcza kropla szamponu, którą wielkościowo mogę porównać do orzecha
włoskiego. Większa ilość przeciążała moje włosy.
Po drugie – proces mycia i
temperatura wody.
Jak ja to robię:
- Jeśli stosowałam, to wyczesuję z
włosów resztki produktów do stylizacji – lakier/ suchy szampon itp.,
- Zwilżam włosy ciepłą wodą,
- Podczas mycia szamponem NIE WOLNO
drapać skóry głowy. Mycie powinno polegać na delikatnym spienianiu szamponu i
masowaniu skóry głowy.
- Spłukuję szampon letnią/zimną wodą
– MEGA WAŻNY ETAP! Efekty są zdumiewające. Zimna woda pobudza krążenie krwi
naszej głowy i powoduje, że domyka się łuska włosowa, przez co włosy są gładkie
i lśniące.


- Spłukuję odżywkę/maskę zimną wodą.
Wiem, mało przyjemna czynność (szczególnie zimą), ale warto się tego nauczyć. Efekty
są naprawdę widoczne!

- Włosy myję raz na 2-3 dni. Czasami
wspomagam się suchym szamponem.
3. Stylizacja – I tu zaczynają się
schody. Przyznam szczerze… To co robiłam moim włosom jakiś czas temu powinno
być karalne. Suszarką, prostownicą i lokówką doprowadziłam moje włosy do ich
marnego końca… Skoro myłam włosy codziennie – to suszyłam je codziennie –
gorącym powietrzem. Następnie prostowałam włosy, lub kręciłam loki prostownicą
rozgrzaną do 220 stopni – AŁA! W ten sposób moje włosy dostały porządną dawkę
przesuszenia, połamania i okropnego puszenia się. Po roku takiego nie dbania o
włosy, spowodowałam, że zaczęły wyglądać jak siano.
Zmiany na lepsze i efekty:
Po pierwsze zaczęłam suszyć włosy
zimnym powietrzem. Trwa to dłużej, ale warto. Po drugie – jeśli już decyduję
się na prostownicę to nastawiam ją na max 160 stopni. Obecnie nie stosuję
suszarki już 3 miesiące i już widzę efekty. Włosy odżyły i zaczęły się
błyszczeć. Prostownicę stosuję tylko na „większe wyjścia” – impreza, czy
randka. Jednym słowem – unikam stylizacji gorącym powietrzem. Pozwalam włosom
naturalnie się układać, a loki tworzę metodami bez użycia ciepła.
Dodatkowo prawie całkowicie zrezygnowałam z
lakieru do włosów. Kiedyś moje loki nie wytrzymałyby 2 godzin – prostowały się
bardzo szybko, bo były tak suche, że aż niepodatne na stylizację. Obecnie
pielęgnacja włosów zapewniła mi tak duży komfort, że każdy skręt prostownicą
nie wymaga utrwalania. Używam lakieru tylko kiedy wiem, że jest bardzo silny
wiatr, albo kiedy robię fryzurę wymagającą dodatkowej pomocy w utrwaleniu.
4. Farbowanie – Nie. Farbowanie nie
niszczy włosów. Włosy niszczy ZŁE farbowanie – wykonane niepoprawnie i
nieodpowiednimi farbami. Naczytałam się o tym sporo i pytałam o to 3ch
fryzjerów u których bywam ja i moja mama. Jeśli czujecie, że farbowanie
przesusza wasze włosy, to znak, że robicie to źle. Ja farbuję włosy od 2ch lat
– teraz wiem, że używałam złych farb i źle dbałam o włosy. Pielęgnacja to
podstawa.
Na koniec kilka słów o tym, jak
dbanie o włosy jest ważne w naszej samoocenie. Uważam, że włosy są tym, co
powinno dodawać nam pewności siebie. Mamy tę przewagę nad facetami, że możemy
stylizować włosy, czesać je i farbować bez zbędnej krytyki otoczenia. Osobiście
unikam tapirowania i lakieru do włosów – ale stawiam na loki. Loki moim zdaniem
dodają nam upragnionej objętości. Kiedy mam proste włosy – wyglądam nijak. Nie
czuję się wyjątkowo. Włosy są oklapnięte, nie są „wow”. Za to w lokach mam
poczucie, że zwiększam objętość swoich włosów i dodaję sobie pewności siebie.
Tak! Loki = objętość. Dobrze zakręcone włosy podnoszą się u nasady i dają efekt „miliona włosów”. Wiecie o co mi
chodzi? Loki są kobiece, są po prostu piękne. I przyznam Wam szczerze – każda
moja znajoma, która postawi na loki wygląda genialnie! + 10 do atrakcyjności.
Serio. Tak banalna czynność, a taki efekt. Pokochaj loki i fale!
Jednak warto pamiętać, że tylko
zadbane włosy dadzą nam upragniony efekt. To jak je układamy i jak pielęgnujemy
procentuje większym poczuciem atrakcyjności.
Mam nadzieję, że nakierowałam Was na
zmiany i na drogę do zwiększenia swojej samooceny. Wszystkie te czynności
wchodzą szybko w nawyk i nie czuję, że są pracochłonne. Warto zadbać o włosy,
bo to właśnie one mogą być naszym wielkim atutem. Osobiście jestem na początku
drogi do osiągnięcia zadowalających efektów, ale wiem, że jest to dobra droga.
Już nie mogę się doczekać, jak będą wyglądały moje włosy po roku odpowiedniej
pielęgnacji.
Dajcie znać, co Wy robicie dla
Waszych włosów.
Xoxo,
Mega przydatny post! Właśnie się dowiedziałam, czemu moje włosy nie są takie o jakich marzę. Jedyne o czym wiedziałam to o suszarce i letniej wodzie. Teraz będę lepiej o nie dbała, mam nadzieję, że będą efekty :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie daj znać za jakiś czas jak efekty! :) Ja już po miesiącu widziałam dużą poprawę :)
UsuńJeszcze jedna najważniejsza rzecz: akceptacja naturalnej faktury naszych włosów! :) Jeśli są naturalnie kręcone to nie prostujmy ich na siłę mordującą prostownicą, a jeśli są proste jak druty to starajmy się korzystać ze sposobów kręcenia bez użycia wysokiej temperatury ;) Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńAbsolutnie i w 100% się z Tobą zgadzam :) akceptacja tego, co mamy jest bardzo ważna:) Myślę właśnie nad postem o kręceniu włosów bez użycia ciepła - dzięki za inspirację :)
UsuńZajrzałam tu jeszcze raz dziś i przypomniała mi się jedna rzecz, którą chciałam jeszcze dodać wtrącić od siebie ;) mianowicie jeśli chodzi o prostownicę, a raczej o jej temperaturę to warto obserwować swoje włosy i ustawić ją indywidualnie do własnych potrzeb włosów :) Bo nie u każdego sprawdzi się temp. 160 stopni (tak wiem, że post jest oparty na Twoich indywidualnych zasadach i spostrzeżeniach ;)). To zależy od tego jak mocny skręt mają nasze włosy naturalnie :) Poza tym należy pamiętać przede wszystkim, aby ustawić tak wysoką temperaturą, która da nam pożądany efekt po jednym przesunięciu prostownicą po danym paśmie włosów, może to być nawet 220 stopni. Jeśli temperatura będzie zbyt niska dla naszych włosów i będziemy "jeździć" tą prostownicą po paśmie włosów kilkukrotnie to wyrządzimy im większą krzywdę niż jeśli użyjemy jednokrotnie wyższej temperatury. Włosy zatrzymują przez chwile tę temperaturę i można powiedzieć, że ona się "mnoży" na włosach przy powielaniu czynności raz za razem.
Usuń;))
Tak, to prawda - stąd myśl "czytaj" swoje włosy :) Chociaż muszę przyznać, że rok temu nawet 220 stopni nie dawało mi upragnionych loków, czy tafli lśniących prostych włosów. Dopiero odpowiednie nawilżenie spowodowało, że wystarczy mi max 160 stopni :) Dodatkowo myślę, że to też zależy od ilości włosów, które na raz "traktujemy" gorącem. Zbyt duże (grube) pasma nawet przy 220 stopniach się nie zakręcą. Ale fakt - kilkakrotne przejeżdżanie gorącą prostownicą po włosach to pierwszy krok do ich spalenia. Dzięki, że znów do nas wpadłaś i za opinie :)
Usuńjaka piękna! filmik z mega klasą, 100% kobiecości <3
OdpowiedzUsuńJejku, dziękuję :* naprawdę to mega ważna opinia dla mnie :)
UsuńO rany! :) Genialny filmik! Dziwię się, że go tak schowałaś na samym końcu posta. Ja na Twoim miejscu chwaliłabym się światu talentem i urodą! Jesteś tak zmysłowa, ale przy tym bardzo kobieca, łał. Zgadzam się z Pauliną Zet, że mega klasa! Nagrywaj więcej bo aż miło się patrzy. Serio, to jeden z lepszych filmików urodowych w Polsce jakie widziałam na yt. Czytelny i treściwy, a nie 30 minut o niczym. Gratki!
OdpowiedzUsuńO wow - Dziękuję :) Sprawiłaś mi wielką radość - naprawdę:) To mocna motywacja dla nas :)
UsuńSuper. Może jak zastosuję te rady to nie będę musiała myć włosów codziennie :) Idealnego szamponu ciągle szukam, a że znajdę idealną odżywkę to już nawet nie marzę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Idealna odżywka - brzmi zabawnie:D Też powoli tracę nadzieję - ale wynika to chyba z faktu, że nasze włosy i skóra głowy dość szybko przyzwyczajają się do produktów kosmetycznych i różnych zabiegów. Dlatego nawet jeśli jakaś odżywka wydaje nam się na dany moment IDEALNA, to za kilka tygodni przestaje tak cudownie działać... - ale nie poddajemy się, hm ?:)
UsuńSuper wpis, historia jest mi znana, bo sama jakiś czas temu przeszłam odpowiednią edukację, co do pielęgnacji włosów, kilka miesięcy odpowiedniego traktowania i widać różnicę. :D Mam pytanie dotyczące Twojego koloru, czy możesz podać kolor (jaka farba, nazwa koloru) na jaki farbujesz włosy? Bo szukam bardzo podobnego do Twojego i jestem już blisko, ale jeszcze szukam inspiracji. :) Z góry dziękuję za odpowiedź, oczywiście zdaję sobie sprawę, że do tematu trzeba podejść indywidualnie. :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło:) A jeśli chodzi o kolor włosów, to na mój tzw. "mysi blond" nałożyłam - L'oreal Recital Preference z aktywatorem połysku w kolorze M 9.13 Baikal - bardzo jasny popielato-złocisty blond. :) powodzenia :) <3
Usuń