czwartek, 12 czerwca 2014

Włosy - wielki kobiecy atut




Włosy i kobiecość. To o tym mowa w dzisiejszym poście. Dlaczego? Bo uważam, że włosy są bardzo często niedocenianie przez kobiety, a moim zdaniem są kluczem do zwiększenia naszej atrakcyjności.


W tym poście główną rolę zagrają słowa i filmik – przepraszam, ale zdjęcia nie oddałyby tego, o czym chcę powiedzieć.

Jeszcze 4 lata temu moje włosy były jednym wielkim sianem – zaniedbane i w opłakanym stanie. Ale uwaga! Obronię się troszkę! Nie niszczyłam ich z premedytacją. Po prostu nie wiedziałam, że sama robię sobie krzywdę – i to malutkimi rzeczami, które przekształciły się w totalną katastrofę na mojej głowie. 

Co robiłam źle?

1. Myłam włosy byle jakim szamponem z drogeryjnej półki. Sięgałam po pierwszy lepszy, byle ładnie pachniał. Nie zwracałam uwagi na jego skład, na zastosowanie i na przeznaczenie. Efekt? Moje włosy zmieniały się z przesuszonych, na z tendencją do przetłuszczania. Nie wiedziałam dlaczego tak się dzieje i wpadłam w błędne koło – myłam włosy codziennie rano, a czasami dwa razy dziennie… Źle dobrane odżywki i szampony doprowadziły moje włosy do ruiny i muszę przyznać, że tamte czasy były dla mnie naprawdę nieciekawe pod względem samooceny…

Zmiany na lepsze i efekty:

Może to zabrzmi głupio, ale zaczęłam obserwować moje włosy i oceniać „czego potrzebują”. Jestem już w stanie zauważyć, czy są zbyt wysuszone, czy zaczynają się puszyć, czy oklapują bo są przeciążone. Niby taka pierdoła, ale wnosi naprawdę wiele do pielęgnacji włosów. Nawilżam włosy, kiedy zaczynają się elektryzować i kiepsko układać. Dogłębnie oczyszczam, kiedy szybko tracą na świeżości. „Czytajcie” swoje włosy i ciało – moim zdaniem to klucz do sukcesu w dbaniu o siebie.

2. Źle myłam włosy. Brzmi zabawnie, wiem, ale sam proces mycia jest ważny. Od nałożenia produktów, przez spłukanie włosów, aż po ich wytarcie. Często zapominałam o odżywce, o masce oraz o temperaturze wody podczas mycia swoich kudłów. Wszystkie te etapy są naprawdę istotne – teraz już wiem – lucky me! 

Po pierwsze – dobrze dobrany szampon i odpowiednio długie mycie włosów. Zdarzało mi się myć włosy chwilkę, bo byłam pewna, że są czyste. Nic bardziej mylnego! Do umycia moich włosów (średnia długość) wystarcza kropla szamponu, którą wielkościowo mogę porównać do orzecha włoskiego. Większa ilość przeciążała moje włosy.

Po drugie – proces mycia i temperatura wody.

Jak ja to robię:

- Jeśli stosowałam, to wyczesuję z włosów resztki produktów do stylizacji – lakier/ suchy szampon itp.,

- Zwilżam włosy ciepłą wodą,

- Podczas mycia szamponem NIE WOLNO drapać skóry głowy. Mycie powinno polegać na delikatnym spienianiu szamponu i masowaniu skóry głowy. 

- Spłukuję szampon letnią/zimną wodą – MEGA WAŻNY ETAP! Efekty są zdumiewające. Zimna woda pobudza krążenie krwi naszej głowy i powoduje, że domyka się łuska włosowa, przez co włosy są gładkie i lśniące.

- Nakładam odżywkę – zawsze! Albo podczas mycia włosów (kiedy mam czas), albo spryskuję włosy odżywką bez spłukiwania (kiedy czasu nie mam). Raz  w tygodniu nakładam na włosy odżywczą maskę i co jakiś czas robię płukankę z wody różanej. Odżywianie włosów jest bardzo ważne – w ten sposób nawilżamy włosy i powodujemy, że lepiej się rozczesują po umyciu. Ale nie każda odżywka jest dla nas dobra. Ja przebrnęłam przez naprawdę sporą ilość „cudownych” odżywek i dopiero teraz jestem zadowolona z tych, których używam. Pamiętajcie – „czytajcie” swoje włosy.

- Spłukuję odżywkę/maskę zimną wodą. Wiem, mało przyjemna czynność (szczególnie zimą), ale warto się tego nauczyć. Efekty są naprawdę widoczne!

- Osuszam włosy ręcznikiem – NIGDY nie należy pocierać ręcznikiem naszych włosów. Jest to nawyk wielu kobiet i sama to robiłam. Tarcie ręcznikiem włosów powoduje ich łamanie, uszkodzenia, wyrywanie i puszenie. Prawidłowe osuszanie ręcznikiem to delikatne wyciskanie nadmiaru wody z włosów w ręcznik – to wszystko. 

- Włosy myję raz na 2-3 dni. Czasami wspomagam się suchym szamponem.

3. Stylizacja – I tu zaczynają się schody. Przyznam szczerze… To co robiłam moim włosom jakiś czas temu powinno być karalne. Suszarką, prostownicą i lokówką doprowadziłam moje włosy do ich marnego końca… Skoro myłam włosy codziennie – to suszyłam je codziennie – gorącym powietrzem. Następnie prostowałam włosy, lub kręciłam loki prostownicą rozgrzaną do 220 stopni – AŁA! W ten sposób moje włosy dostały porządną dawkę przesuszenia, połamania i okropnego puszenia się. Po roku takiego nie dbania o włosy, spowodowałam, że zaczęły wyglądać jak siano.

Zmiany na lepsze i efekty:

Po pierwsze zaczęłam suszyć włosy zimnym powietrzem. Trwa to dłużej, ale warto. Po drugie – jeśli już decyduję się na prostownicę to nastawiam ją na max 160 stopni. Obecnie nie stosuję suszarki już 3 miesiące i już widzę efekty. Włosy odżyły i zaczęły się błyszczeć. Prostownicę stosuję tylko na „większe wyjścia” – impreza, czy randka. Jednym słowem – unikam stylizacji gorącym powietrzem. Pozwalam włosom naturalnie się układać, a loki tworzę metodami bez użycia ciepła.

Dodatkowo prawie całkowicie zrezygnowałam z lakieru do włosów. Kiedyś moje loki nie wytrzymałyby 2 godzin – prostowały się bardzo szybko, bo były tak suche, że aż niepodatne na stylizację. Obecnie pielęgnacja włosów zapewniła mi tak duży komfort, że każdy skręt prostownicą nie wymaga utrwalania. Używam lakieru tylko kiedy wiem, że jest bardzo silny wiatr, albo kiedy robię fryzurę wymagającą dodatkowej pomocy w utrwaleniu.

4. Farbowanie – Nie. Farbowanie nie niszczy włosów. Włosy niszczy ZŁE farbowanie – wykonane niepoprawnie i nieodpowiednimi farbami. Naczytałam się o tym sporo i pytałam o to 3ch fryzjerów u których bywam ja i moja mama. Jeśli czujecie, że farbowanie przesusza wasze włosy, to znak, że robicie to źle. Ja farbuję włosy od 2ch lat – teraz wiem, że używałam złych farb i źle dbałam o włosy. Pielęgnacja to podstawa.

Na koniec kilka słów o tym, jak dbanie o włosy jest ważne w naszej samoocenie. Uważam, że włosy są tym, co powinno dodawać nam pewności siebie. Mamy tę przewagę nad facetami, że możemy stylizować włosy, czesać je i farbować bez zbędnej krytyki otoczenia. Osobiście unikam tapirowania i lakieru do włosów – ale stawiam na loki. Loki moim zdaniem dodają nam upragnionej objętości. Kiedy mam proste włosy – wyglądam nijak. Nie czuję się wyjątkowo. Włosy są oklapnięte, nie są „wow”. Za to w lokach mam poczucie, że zwiększam objętość swoich włosów i dodaję sobie pewności siebie. Tak! Loki = objętość. Dobrze zakręcone włosy podnoszą się u nasady i dają  efekt „miliona włosów”. Wiecie o co mi chodzi? Loki są kobiece, są po prostu piękne. I przyznam Wam szczerze – każda moja znajoma, która postawi na loki wygląda genialnie! + 10 do atrakcyjności. Serio. Tak banalna czynność, a taki efekt. Pokochaj loki i fale!

Jednak warto pamiętać, że tylko zadbane włosy dadzą nam upragniony efekt. To jak je układamy i jak pielęgnujemy procentuje większym poczuciem atrakcyjności.

Mam nadzieję, że nakierowałam Was na zmiany i na drogę do zwiększenia swojej samooceny. Wszystkie te czynności wchodzą szybko w nawyk i nie czuję, że są pracochłonne. Warto zadbać o włosy, bo to właśnie one mogą być naszym wielkim atutem. Osobiście jestem na początku drogi do osiągnięcia zadowalających efektów, ale wiem, że jest to dobra droga. Już nie mogę się doczekać, jak będą wyglądały moje włosy po roku odpowiedniej pielęgnacji. 



(link do lepszej jakości filmiku --> Włosy - wielki kobiecy atut)

 Dajcie znać, co Wy robicie dla Waszych włosów.
Xoxo,

14 komentarzy:

  1. Mega przydatny post! Właśnie się dowiedziałam, czemu moje włosy nie są takie o jakich marzę. Jedyne o czym wiedziałam to o suszarce i letniej wodzie. Teraz będę lepiej o nie dbała, mam nadzieję, że będą efekty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie daj znać za jakiś czas jak efekty! :) Ja już po miesiącu widziałam dużą poprawę :)

      Usuń
  2. Jeszcze jedna najważniejsza rzecz: akceptacja naturalnej faktury naszych włosów! :) Jeśli są naturalnie kręcone to nie prostujmy ich na siłę mordującą prostownicą, a jeśli są proste jak druty to starajmy się korzystać ze sposobów kręcenia bez użycia wysokiej temperatury ;) Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie i w 100% się z Tobą zgadzam :) akceptacja tego, co mamy jest bardzo ważna:) Myślę właśnie nad postem o kręceniu włosów bez użycia ciepła - dzięki za inspirację :)

      Usuń
    2. Zajrzałam tu jeszcze raz dziś i przypomniała mi się jedna rzecz, którą chciałam jeszcze dodać wtrącić od siebie ;) mianowicie jeśli chodzi o prostownicę, a raczej o jej temperaturę to warto obserwować swoje włosy i ustawić ją indywidualnie do własnych potrzeb włosów :) Bo nie u każdego sprawdzi się temp. 160 stopni (tak wiem, że post jest oparty na Twoich indywidualnych zasadach i spostrzeżeniach ;)). To zależy od tego jak mocny skręt mają nasze włosy naturalnie :) Poza tym należy pamiętać przede wszystkim, aby ustawić tak wysoką temperaturą, która da nam pożądany efekt po jednym przesunięciu prostownicą po danym paśmie włosów, może to być nawet 220 stopni. Jeśli temperatura będzie zbyt niska dla naszych włosów i będziemy "jeździć" tą prostownicą po paśmie włosów kilkukrotnie to wyrządzimy im większą krzywdę niż jeśli użyjemy jednokrotnie wyższej temperatury. Włosy zatrzymują przez chwile tę temperaturę i można powiedzieć, że ona się "mnoży" na włosach przy powielaniu czynności raz za razem.
      ;))

      Usuń
    3. Tak, to prawda - stąd myśl "czytaj" swoje włosy :) Chociaż muszę przyznać, że rok temu nawet 220 stopni nie dawało mi upragnionych loków, czy tafli lśniących prostych włosów. Dopiero odpowiednie nawilżenie spowodowało, że wystarczy mi max 160 stopni :) Dodatkowo myślę, że to też zależy od ilości włosów, które na raz "traktujemy" gorącem. Zbyt duże (grube) pasma nawet przy 220 stopniach się nie zakręcą. Ale fakt - kilkakrotne przejeżdżanie gorącą prostownicą po włosach to pierwszy krok do ich spalenia. Dzięki, że znów do nas wpadłaś i za opinie :)

      Usuń
  3. jaka piękna! filmik z mega klasą, 100% kobiecości <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuję :* naprawdę to mega ważna opinia dla mnie :)

      Usuń
  4. O rany! :) Genialny filmik! Dziwię się, że go tak schowałaś na samym końcu posta. Ja na Twoim miejscu chwaliłabym się światu talentem i urodą! Jesteś tak zmysłowa, ale przy tym bardzo kobieca, łał. Zgadzam się z Pauliną Zet, że mega klasa! Nagrywaj więcej bo aż miło się patrzy. Serio, to jeden z lepszych filmików urodowych w Polsce jakie widziałam na yt. Czytelny i treściwy, a nie 30 minut o niczym. Gratki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O wow - Dziękuję :) Sprawiłaś mi wielką radość - naprawdę:) To mocna motywacja dla nas :)

      Usuń
  5. Super. Może jak zastosuję te rady to nie będę musiała myć włosów codziennie :) Idealnego szamponu ciągle szukam, a że znajdę idealną odżywkę to już nawet nie marzę :)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idealna odżywka - brzmi zabawnie:D Też powoli tracę nadzieję - ale wynika to chyba z faktu, że nasze włosy i skóra głowy dość szybko przyzwyczajają się do produktów kosmetycznych i różnych zabiegów. Dlatego nawet jeśli jakaś odżywka wydaje nam się na dany moment IDEALNA, to za kilka tygodni przestaje tak cudownie działać... - ale nie poddajemy się, hm ?:)

      Usuń
  6. Super wpis, historia jest mi znana, bo sama jakiś czas temu przeszłam odpowiednią edukację, co do pielęgnacji włosów, kilka miesięcy odpowiedniego traktowania i widać różnicę. :D Mam pytanie dotyczące Twojego koloru, czy możesz podać kolor (jaka farba, nazwa koloru) na jaki farbujesz włosy? Bo szukam bardzo podobnego do Twojego i jestem już blisko, ale jeszcze szukam inspiracji. :) Z góry dziękuję za odpowiedź, oczywiście zdaję sobie sprawę, że do tematu trzeba podejść indywidualnie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło:) A jeśli chodzi o kolor włosów, to na mój tzw. "mysi blond" nałożyłam - L'oreal Recital Preference z aktywatorem połysku w kolorze M 9.13 Baikal - bardzo jasny popielato-złocisty blond. :) powodzenia :) <3

      Usuń