niedziela, 26 kwietnia 2015

Buble kosmetyczne | Martyna


Chyba każda z nas trafiła kiedyś na kosmetyk, który ją rozczarował. Czasami niestety kupujemy kota worku, nie wiedząc, jak produkt sprawdzi się na naszym ciele. Dlatego warto dzielić się również negatywnymi opiniami o produktach, a nie tylko tymi pozytywnymi. W tym poście mam zamiar wylać swoje żale i jad na kosmetyki, które w moim odczuciu są absolutnie beznadziejne i nie warte jednej złotówki. 





1. Pomadka w kredce (o której pisałam już TUTAJ) - BeautyUK


Na pierwszy ogień pomadka, o której pisałam w moim pierwszym poście na tym blogu. Mija rok i wciąż uważam, że jest beznadziejna. Próbowałam dać jej kilka "drugich szans" mieszając ją z innymi pomadkami,  dodając Duraline itp., ale nie wykorzystała żadnej z tych szans... Nie dość, że przy pierwszym użyciu złamała się (ma tak tępą konsystencję), to nie rozprowadza się równomiernie na ustach. Pigmentacja jest bardzo słaba, kolor trupio różowy (wygląda niezdrowo) i bardzo mocno podkreśla suche skórki. "Zjada się" nierównomiernie i znika z ust naprawdę szybko. Absolutny i totalny bubel!




2. Lakier do paznokci Manhattan


Ten maluszek jest, jak dla mnie, absolutnie nieudanym członkiem naprawdę fajnej rodzinki lakierów do paznokci od Manhattan. Jego kolor pozostawia wiele do życzenia - paznokcie dziwnie odbijają światło, a drobinki brokatu wyglądają po prostu kiczowato i tandetnie. I najgorsze... czyli czas jaki musimy poświęcić na zmycie tego cholerstwa, to totalny absurd. Nie ważne, jak dobry zmywacz macie, jakich technik użyjecie... ten lakier wżera się w płytkę paznokcia, a konkretnie te denerwujące drobinki i kawałki brokatu. Trzeba je dosłownie pojedynczo zdrapywać z paznokcia. Noł, noł, noł!


3. Wodoodporny tusz do rzęs Wibo


A oto, moje drogie, tusz do rzęs, który zrobi z Waszymi rzęsami wszystko to, czego nie chcecie, by robił tusz. Skleja je, nie pogrubia, nie wydłuża, osypuje się i jego wodoodporność wynika z jego nieprzyjemnej "glutowato-wodnistej" konsystencji. Jego aplikacja jest niekomfortowa, do tego szczoteczka nierównomiernie rozprowadza produkt po rzęsach. Oczywiście, producent nie zapewnia, że tusz pogrubi, czy wydłuży nasze rzęsy, ale jeśli nie robi żadnych z tych rzeczy, a dodatkowo je skleja, to co po co mamy go kupować?! Tusz oprócz tego, że ma być wodoodporny, to powinien chociaż ładnie rozdzielić i rozczesać rzęsy. Na rynku jest wiele lepszych tuszy wodoodpornych, a ten na pewno nie należy do tego grona.




4. Żel do mycia twarzy - Green Pharmacy


Przyszedł czas na produkt, który zafundował mi totalne przesuszenie cery. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z żelem do mycia twarzy, który będąc przeznaczony do suchej cery, spowodował pogorszenie jej stanu. Używałam wielu żeli/mydeł/płynów do mycia twarzy i jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak drastycznymi efektami ubocznymi. Moja cera była mocno ściągnięta, a skóra po przebudzeniu wręcz szczypała mnie z przesuszenia. Po dwóch dniach mogłam zdrapywać suche skórki z czoła i polików. Ohyda! Nie mam nawet pomysłu jak zużyć ten beznadziejny produkt. Prawdopodobnie trafi do kosza.


5. Krem BB - Garnier


"Co to ma być?! "- to pierwsze co nasuwa mi się na myśl, kiedy przypominam sobie moją "przygodę" z tym kosmetykiem. Moja cera nie jest idealna, ale też nie cierpię na straszne problemy skórne. Jak większość z nas raz na jakiś czas walczę z niedoskonałościami, ale ogólnie nie mam na co narzekać. Dlatego też byłam pewna, że lekki krem BB (tzn. coś a'la krem BB) będzie idealny dla mnie na wiosenne i letnie dni. Jakie było moje rozczarowanie, kiedy okazało się, że produkt ani nie wyrównuje kolorytu cery, ani nie zakrywa niedoskonałości, a już na pewno nie dostosowuje się do koloru cery. 3 razy NIE! Jedyny plus tego produktu, to jego piękny zapach, ale nic więcej. Obecnie chcąc zużyć ten krem mieszam go z Duraline i pigmentami z MAC'a tworząc kolorowe podkłady do makijaży przy charakteryzacjach. 


6. Podkład mineralny - Almay Wake-up


I na koniec podkład, który jest tak beznadziejny, że aż szkoda mi czasu na opisywanie jego beznadziejności. Ciężko w ogóle nazwać ten produkt podkładem, bo nie spełnia żadnych z funkcji jakie podkład powinien pełnić. Praktycznie w ogóle nie widać go na buzi, ale to nie jest ta "niewidzialność", której oczekujemy. Podkłady niewidoczne na naszej buzi, które jednocześnie zakrywają niedoskonałości i poprawiają wygląd naszej cery to absolutne skarby. Ten produkt niestety nie robi NIC. A pisząc NIC mam na myśli naprawdę jedno wielkie NIC NIC NIC. Nakładamy go na buzię i czujemy chłód, który ma niby pobudzić naszą cerę. Niestety.. pobudzenia nie czuć i nie widać, a podkład po prostu jest... przezroczysty? Nie wiem jak to inaczej określić. Ah nie! Przepraszam! Widać go, czasami.... ale tylko na przesuszonej skórze, która zabarwia się delikatnie na beżowo i wygląda ohydnie. Never again! 


Może zabrzmi to infantylnie, ale naprawdę mi ulżyło. Wyżyłam się słownie na tych karygodnych produktach i naprawdę przestrzegam Was przed ich zakupem. Na rynku kosmetycznym mamy tak szeroki wybór produktów, które są genialne, że o tej magicznej szóstce, o której wspomniałam, lepiej zapomnieć. 

Xoxo,

Martyna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz