Sama nie wiem kiedy moja kosmetyczka została zaatakowana przez nowy „gang” – pomadki w kredce, ale ostatnio zauważyłam , że coraz częściej sięgam tylko po nie, a wszelkie błyszczyki, czy klasyczne szminki poszły w odstawkę.
Dlaczego?
Po
pierwsze – pomadki w kredce są bardzo poręczne.
Po
drugie – łączą
w sobie balsam i szminkę – więc
załatwiam pielęgnację i próbę udoskonalenia wyglądu moich ust jednym produktem.
Po
trzecie – moim zdaniem są bardzo precyzyjne, więc nie potrzebuję pędzelka do ust żeby
nałożyć
produkt równo ( nie można
zrobić sobie nimi „makijażowej”
krzywdy );)

Myślę,
że jeśli
jesteście fankami makijażu, to natknęłyście się
na produkty, o których mowa, ponieważ
coraz więcej firm kosmetycznych wprowadza na rynek swoją wersję
pomadki w kredce.
Pomadki, na które się skusiłam, których używam (lub używałam) i
które chcę porównać to:
Bourjois, Color Boost (Błyszcząca pomadka do ust w kredce) – kolor Plum Russian (30 zł).
Revlon, Just Bitten Kissable Balm Stain (Pomadka i balsam do ust w jednym) – kolory Randezvou i Honey (50 zł).
Beauty UK Posh Pomadka w kredce – kolor How Nude! (14,90zł).
MUA POWER POUT balsam do ust - kolor RUNWAY (14,90zł).
Bourjois, Color Boost.
Na pierwszy ogień idzie pomadka, która była moją pierwszą pomadką w kredce i którą kupiłam tylko dlatego, że pojawiła się znana wszystkim 40% obniżka cen w Rossmanie - Bourjois, Color Boost.
Nigdy nie byłam fanką podkreślania ust – częściej stawiałam na wyraźnie zaznaczone oko, a na ustach lądował zwykły bezbarwny balsam. Jednak, jak to u każdej kobiety, „coś” mi się odmieniło i „zachciało” mi się czegoś do ust w mocnym kolorze. Padło na produkt firmy Bourjois.
Wybrałam kolor – Russian Plum – piękne bordo. Produkt kupowałam zimą, więc kolor pasował idealnie.
MOJA OPINIA:
Pomadkę nakłada się łatwo, bo konsystencja jest delikatnie kremowa. Od razu po nałożeniu wyraźnie widoczny jest efekt tafli na ustach – produkt niesamowicie odbija światło, powodując, że usta w piękny sposób się błyszczą , a kolor jest soczysty i mocno napigmentowany. Dodatkowo możemy stopniować intensywność koloru – od delikatnej barwy (1 warstwa), po mocne zaznaczenie ust (2-3 warstwy).
Pomadka ma w sobie coś niesamowitego, bo kiedy mam ją
na ustach bardzo dużo osób (nawet mężczyzn)
pyta – co to takiego? ;) Jest to niewątpliwe
zasługa pięknego
koloru i blasku, jaki daje pomadka.
Niestety,
moim zdaniem, zalety, które opisałam, znikają już po godzinie noszenia pomadki…
Szczerze? Jestem zawiedziona tym produktem –
spodziewałam się długotrwałego
efektu, a pomadka znika i „zjada się”
już po 30 minutach od jej nałożenia.
Mam ciągłą
potrzebę poprawiania ust i sprawdzania, czy nie wyglądam głupio.
Kolor znika plamami – nierównomiernie i bardzo podkreśla suche skórki. Moje usta niestety wymagają sporej pielęgnacji,
ale mimo wcześniejszego nawilżenia pomadka naprawdę
mocno wysusza wargi. Jednocześnie
„wżera”
się miejscami w usta i pozostawia po sobie uczucie „ściągniętej skóry”
(na powyższych zdjęciach
możecie zobaczyć
jak pomadka wygląda po godzinie jej
noszenia – usta się błyszczą,
ale kolor wyraźnie zanika).
Obecnie używam
jej tylko kiedy wychodzę z domu na max 2-3
godziny (po 3 godzinach muszę nawilżyć
usta balsamem, bo odczuwam duży
dyskomfort). Nie polecam jej do codziennego użytku, chyba że nie macie
problemu z suchymi ustami.
Zwieść
może Was początkowy
efekt – tak było w moim przypadku.
Revlon, Just Bitten Kissable Balm
Stain
Kolejna pomadka – a raczej pomadki, które
testowałam to balsamy firmy Revlon. Jestem w posiadaniu dwóch
kolorów – Randezvou (pomarańcz) oraz Honey
(nude-owy róż).
Czym mnie zachwyciły ?
- Kolory – intensywne, ale nie „chamsko” rzucające się w oczy – podkreślają usta subtelnie, ale zauważalnie.
- Pachną miętą <3
- Delikatnie się błyszczą na ustach, stwarzając efekt zdrowych ust.
- Nie podkreślają suchych skórek.
- Można stopniować kolor.
- Delikatnie nawilżają
- Równomiernie znikają/ ścierają się/ „zjadają się” z ust. Nie zostawiają plam koloru, więc nie trzeba się martwić o poprawianie ust.
![]() | |
kolor - Randezvou |
![]() |
kolor - Honey |
Co mi przeszkadza w tych pomadkach?
- Są tępe w dotyku – ich nakładanie w pierwszych ruchach nie jest super przyjemne.
- Utrzymują się na moich ustach max godzinę
- Niestety, nie „wpijają” się w usta, przez co wystarczy jeden łyk kawy, albo buziak ukochanego a pomadka znika z ust. Trwałość jest naprawdę licha.
- Cena – 50 zł za ten produkt to zdecydowanie ZA DUŻO!
Beauty
UK Posh Pomadka w kredce
Beauty UK Posh Pomadka w kredce, w kolorze How
Nude! to kolejny produkt, który miałam możliwość używać.
Pomadka zdecydowanie wypadła najgorzej w porównaniu i zawiodła mnie praktycznie pod każdym względem. Jej jedynymi plusami są cena (niecałe 15 zł) oraz konsystencja – kremowa i miła w dotyku.
Ale skupmy się
na minusach..
Po
pierwsze kolor – róż, który kojarzy mi się z „wczesną Dodą” i naprawdę
nie wiem komu będzie pasował..
Po drugie trwałość – licha.. naprawdę kiepska . Aż szkoda gadać..
Produkt już przy nakładaniu tępo podkreśla suche skórki, zabarwia usta nierówno
i pozostawia efekt „ciężkości” na ustach. Wystarczy delikatnie przejechać
palcem po ustach i pomadka schodzi prawie w całości.
O kiepskiej
trwałości świadczy również fakt, że przy drugim „wykręcaniu” pomadki w celu jej
użycia, pomadka po prostu się złamała (w środku!).
Dodatkowo ten okropny sztuczny zapach.. Kojarzy mi
się z kosmetykami sprzed 15 lat, kiedy w drogeriach
nie było jeszcze tak dużego wyboru
kosmetyków jak dziś.
Niestety, nie jestem w stanie zachwalać tej pomadki – jestem zła, że okazała
się takim bublem i jestem pewna, że nigdy nie wrócę do tego produktu.
MUA
Power Pout
Ostatnim
produktem, o którym wspomnę jest mój ABSOLUTNY FAWORYT. Pomadka firmy MUA to moje
największe odkrycie ostatnich miesięcy.
Pomadka jako
jedyna z wyżej wymienionych zasługuje na nazwę „pomadko-balsam”,
bo jej konsystencja jest naprawdę
porównywalna z balsamem – jest niesamowicie przyjemna, delikatna, treściwa i gęsta.
Jednocześnie nie lepi się i pozostawia przyjemnie aksamitne uczucie na ustach.
Kolor pomadki jest intensywny i soczysty - usta
wyglądają
zdrowo i przykuwają uwagę.
Sam proces nakładania pomadki jest bardzo przyjemny
i mimo intensywności koloru nie
potrzebuję lusterka do jej nałożenia– nie da się zrobić nią
sobie krzywdy.
Na ustach utrzymuje się naprawdę
długo – po 3 godzinach kolor nadal jest widoczny, a
usta są nawilżone.
Tylko ta pomadka nie wysuszyła moich ust i utrzymuje się na nich w całości dłużej niż godzinę.
Dodatkowym plusem jest na pewno cena 14,90zł.
Pomadka
firmy MUA zdecydowanie została moim permanentnym ulubieńcem i na stałe zagości w mojej kosmetyczce (przymierzam się do zakupy innych kolorów).
Pomadki w kredce to niewątpliwie bardzo praktyczny kosmetyk – kwestia
znalezienia takiej pomadki, która będzie
spełniała nasze oczekiwania.
Osobiście
szukałam pomadki, która
jednocześnie nawilży
i subtelnie podkreśli moje usta –
zadania te spełniła w 100% jedynie pomadka firmy MUA. Daje mi poczucie komfortu
i naprawdę zachwyca swoim kolorem. Jestem pewna, że przez okres wiosny i lata nie zniknie z mojej
torebki.
Zimą
powrócę do pomadki Bourjois – jej kolor i blask jaki
pozostawia na moich ustach jest na tyle piękny,
że jestem w stanie wybaczyć jej krótkotrwałość.
Myślę,
że powrócę
także do pomadek firmy Revlon – kolory, efekt nawilżenia i fakt, że
delikatnie, miętowo chłodzą usta są
ich dużym plusem.
Jedynie pomadka BeautyUK
już zniknęła
z mojej kosmetyczki – nie byłam w stanie zaleźć powodu dla którego
powinnam ją zatrzymać
– zawiodła mnie praktycznie we wszystkim.
Jedno
jest pewne – obecnie jestem wielką
fanką pomadek w kredce – myślę,
że długo nie powrócę do klasycznych szminek i błyszczyków.
Rozglądam się
już za nowymi produktami. Dajcie znać, które
pomadki polecacie, a których powinnam unikać.
XoXo,
dostanę gdzieś MUA stacjonarnie czy tylko sklepy internetowe typu mintishop ;>?
OdpowiedzUsuńZ tego co mi wiadomo, marka MUA dopiero będzie "się otwierała" w Polsce, dlatego póki to tylko sklepy internetowe :( ale warto <3
UsuńPodpisuję się pod raczej niepochlebną opinią Revlon'owych pomadek-balsamów. Moja siostra ma jedną z nich. Kilka razy pożyczyłam od niej wspomnianą kredkę bo spodobał mi się jej kolor choc nie pamiętam nazwy. Śmiało mogę powiedzieć że nie zachwyca, bardzo szybko znika z ust i u mnie bardzo nierównomiernie się "zjada". Dotąd nie znałam ceny bo siostra kupiła w Londynie i przywiozła ją ze sobą. Aaa jednak ma jeden mały plusik, mianowicie miętowa świeżość i delikatnie "szczypie" w usta. Lubię to uczucie... Oj wyszły dwa plusy, ktore jednak nie sa warte 50 zeta.. Pozdrawiam dziewczyny, świetny blog! Czytam wszystkie wpisy od początku i z utesknieniem czekam na nowe.
OdpowiedzUsuńDokładnie - 50 zł za małe plusy to bardzo dużo ;)
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiamy i bardzo nam miło, że do nas zaglądasz :)
59 year-old Research Assistant II Jedidiah Dilger, hailing from Frontier enjoys watching movies like Sukiyaki Western Django and Blacksmithing. Took a trip to Chhatrapati Shivaji Terminus (formerly Victoria Terminus) and drives a Prelude. skocz do tej strony
OdpowiedzUsuńile sie czeka na rozwod w rzeszowie
OdpowiedzUsuń