Tak! Znalazłam
zamiennik dla kultowej maskary od Benefit - They're real! Całkiem przypadkiem,
ale z cudownym skutkiem. Osobiście jestem w szoku ;)
O moim nowym
wielkim odkryciu czytajcie w poście :)
Zapraszam.
Miłośnicy makijażu wiedzą jak znana i jak dobra jest
maskara "They're real!" firmy Benefit. Jest to produkt kultowy i wychwalany. Ma praktycznie
same zalety i tylko nieliczni nie podzielają tego zachwytu.
Niestety. Jest
jedno wielkie ALE. A jest nim cena. Tak... Maskara kosztuje ok. 130 zł.
Dla
większości z nas jest to cena bardzo wysoka, przez co tusz staje się mniej
osiągalny. Co nie zmienia faktu, że wbrew pozorom jest wart tej ceny. To znaczy
BYŁ. Prawdopodobnie nie wrócę już do niego, ponieważ znalazłam jego brata
bliźniaka - ale o wiele tańszego - tusz firmy W7- Absolute Lashes.
Co łączy
maskary, o których mówię?
Może łatwiej
spytać - "Co je odróżnia?".
Mają
praktycznie identyczne opakowanie, są tej samej wagi, są tak samo poręczne i
mają niemalże takie same szczoteczki!
Szczoteczki są sylikonowe i mają identycznie rozmieszczone
"włoski". Tworzywo, z którego są zrobione nie różni się w dotyku.
Kiedy pierwszy raz to zobaczyłam na własne oczy pomyślałam - "to jakiś
żart?!". Bardzo ciężko dopatrzeć się, że szczoteczka maskary z W7
delikatnie zwęża się na czubku - to jedyna różnica ;) W praktyce, jest to nawet
cecha na korzyść Absolute Lashes.
To co łączy te maskary to również
zapach i konsystencja. Można się łatwo pomylić i aż trudno uwierzyć.
Ale przejdźmy do tego co najważniejsze
- działanie i efekt na rzęsach.
Oto moje rzęsy bez tuszu do rzęs -
krótkie, jasne i bez wyrazu... niestety ;)
A oto efekt po nałożeniu dwóch warstw każdego z tuszy:
Na wszystkich zdjęciach (patrząc na wprost na zdjęcie - czyli
podążając za podpisami z pierwszych zdjęć z tuszami na rzęsach) - W7 znajduje
się po lewej stronie, a Benefit po prawej.
I teraz pytanie - Widzicie różnicę? Bo ja nie. A jeśli miałabym
się czepiać malutkich szczegółów, to może zabrzmi to śmiesznie, ale W7
delikatnie mocniej wydłuża, lepiej rozdziela i ma lepszą konsystencję, która w przeciwieństwie do Benefitu nie skleja tak mocno rzęs (z maskarą Benefit dłużej maluję rzęsy, bo więcej czasu zajmuje ich rozczesanie). Ale to drobnostki, które
na pierwszy rzut oka nie są widoczne.
Jest to czyto obiektywna opinia użytkowniczki ;) - wiadomo, że wiele zależy od tego jakie macie rzęsy.
Po 8 godzinach maskary wyglądały tak
samo (bez zmian):
Żadna się nie osypała, żadna się nie odbiła na górnej powiece i
żadna nie zrobiła efektu pandy. Obie mają (jak dla mnie) idealnie wyprofilowaną
szczoteczkę i cudowną konsystencję - nie są ani za płynne, ani za suche. Demakijaż jest podobny - trzeba troszkę się namęczyć, może troszkę bardziej
przy Beneficie.
Podsumowanie:
Naprawdę ciężko znaleźć mi jakieś większe różnice między tymi produktami. Szczerze uwielbiam maskarę Benefit, ale od
kiedy w moich "zbiorach" znalazła się ta z W7 nie chcę już
przepłacać.
I żeby rozwiać wszelkie wątpliwości:
Mam świadomość, że tusz z W7 jest
praktycznie podróbką Benefitu (nie bójmy się tego słowa, bo nikt nie uwierzy, że przypadkiem stworzyli identyczną maskarę), ale firma W7 jest mi bardzo dobrze znana i mam
wiele produktów jej autorstwa - są świetne. Może W7 chciała utrzeć nosa
Benefitowi i pokazać, że można stworzyć świetną maskarę za niewielkie pieniądze?
Tego nie wiem i pewnie nigdy się nie dowiem.
Tak czy siak, jedyne co różni te
kosmetyki to cena:
Benefit - 130 zł
W7 - 13 zł (swoją kupiłam na ezebra.pl
- jest obecnie niedostępna, ale jestem pewna, że znajdziecie ją gdzieś
online - znajdziecie ją pod tym LINKIEM - produkt ma być wkrótce dostępny).
Polecam gorąco szukać zamienników
klasycznych kosmetyków - czasami może okazać się, że produkt, za który płacimy
bardzo dużo, możemy dostać (a raczej jego "drogi efekt") za o wiele
niższą cenę.
Benefit pozostanie w moim sercu na zawsze, bo jest to produkt
genialny i naprawdę działa. Może kiedyś do niego wrócę, kiedy W7 zniknie z
rynku kosmetycznego (oby nie!).
Xoxo,
Martyna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz