piątek, 16 maja 2014

Moja naturalna pielęgnacja






Nigdy nie byłam fanką stosowania kosmetyków własnej roboty. Dlaczego? Bo czasami bywałam po prostu troszkę leniwa i nie miałam na to czasu (albo nie chciałam go mieć). Wolałam zainwestować w dobry kosmetyk drogeryjny niż „babrać się” w składnikach tworząc własne kosmetyczne „papki”. 

Wszystko zmieniło się kiedy rok temu pierwszy raz wypróbowałam naturalne kosmetyki ze Starej Mydlarni. Moja skóra zareagowała na nie bardzo pozytywnie i zauważyłam, że nie tylko wygląda lepiej, ale nie wymaga aż tak wielu zabiegów jak kiedyś. Dodatkowo zainspirowałam się bardzo Karolą, która od kiedy pamiętam wychwala naturalną pielęgnację. Postanowiłam „zainwestować” w swoje ciało… i metodą prób i błędów stworzyłam własną listę „kosmetyków”, które robię sama i które naprawdę działają.


Nie owijając w bawełnę, poniżej pokażę Wam moje naturalne sposoby pielęgnacji ciała i włosów. Niektóre z nich znam już od kilku lat, a niektóre stosuję dopiero od kilku miesięcy – jednak każdą z wymienionych metod stosuje regularnie od 4-5 miesięcy.



 1. Peeling solny z miodem i cytryną



 Peeling ten stosuje szczególnie na nogi - świetnie sprawdza się tuż po depilacji. Wygładza skórę, odżywia ją i świetnie oczyszcza. Stosuję go z przerwami od 5 lat.


Składniki:

2 łyżki oleju kokosowego (lub oliwy z oliwek)
łyżka miodu
2 łyżki soli
kilka kropel cytryny



Wszystkie składniki dokładnie mieszamy. Czasami dodaję więcej oleju, jeśli czuje, że peeling jest za gęsty. Nakładam gotową "miksturę" na nogi i zostawiam ją na około 5 minut. Następnie dokładnie peelinguje skórę przez kolejne 5 minut. Na koniec spłukuję wszystko letnią wodą.




2. Scrub do ust



 Niestety skóra na moich ustach jest bardzo wrażliwa i jeśli dokładnie jej nie nawilżę pęka i kiepsko utrzymuje na sobie pomadki. W celu wygładzenia ust stosuje srub, który genialnie peelinguje usta i świetnie je nawilża.

Składniki:

łyżeczka cukru (u mnie trzcinowy)
łyżeczka oliwy z oliwek (lub olej kokosowy)
pół łyżeczki miodu




 Usta peelinguje przez około 3 minuty. Stosuję tę metodę 2 razy w tygodniu lub kilka godzin przed nałożeniem intensywne pomadki. Scrub można przechowywać w lodówce około tygodnia.


3. Maseczka arbuzowa


Maseczkę arbuzową stosuję tylko wtedy kiedy czuję, że moja skóra "chce pić". Uczucie ściągnięcia lub mocnego zmęczenia to znak, że czas na arbuzową siłę. Maseczka ta bardzo mocno nawilża skórę i tonizuje ją. Dodatkowo po jej zastosowaniu czuję, że moja skóra jest naprawdę czysta.

Składniki:

2 plastry arbuza bez pestek
łyżka jogurtu naturalnego


Kawałki arbuza dodaję do jogurtu i całą miksturę dokładnie rozgniatam widelcem.

Gotowa maseczka ma kolor blado różowy.
 Maseczkę trzymam na twarzy około 15-20 minut. Następnie dokładnie spłukuję letnią wodą. Czasami dla lepszego efektu przemywam buzię tonikiem z arbuza (blenduję samego arbuza, pozbywam się miąższu przez sitko i samym sokiem za pomocą wacika delikatnie przemywam twarz - na koniec nakładam krem nawilżający).

4. Maseczka aspirynowa


Maseczkę aspirynową odkryłam u jednej z vlogerek, ale delikatnie ją zmodyfikowałam na swoje potrzeby. Już pierwsze zastosowanie podziałało i obecnie to moja ulubiona maseczka, którą stosuję raz na dwa tygodnie lub kiedy czuję, że moja skóra zaczyna się buntować.

Składniki:

4 aspiryny firmy Bayer (ważne, by była to zwykła aspiryna - nie "C")
1/2 łyżki jogurtu naturalneg
troszeczkę wody


Do 4 tabletek aspiryny dodaję 2 krople wody - tylko w celu ich "spulchnienia", by nabrały elastycznej konsystencji.






Gotową mieszankę nakładam na twarz i zostawiam na niej przez około 15-20 minut, aż jogurt zaschnie. Następnie dokładnie zmywam maseczkę z buzi przy okazji delikatnie peelingując twarz resztkami aspiryny. 

Maseczka aspirynowa świetnie działa na wszelkie niedoskonałości, łagodzi podrażnioną skórę i leczy wszelkie zmiany skórne. Dodatkowo likwiduje przebarwienia po niedoskonałościach. Uwielbiam ją!


 6. Maseczka rozjaśniająca włosy dla blondynek




O oleju kokosowym pisała już Karola, która niewątpliwie jest w tym temacie bardziej doświadczona (klik Olej kokosowy), ale muszę przyznać, że ja również jestem fanką tego cuda. Wprawdzie nie stosuje go tak jak Karola, ale używam do wspomnianego już peelingu ciała oraz do stworzenia maseczki do włosów.

Do 2 łyżek oleju dodaję kilka kropel cytryny. Wszystko dokładnie mieszam i nakładam na włosy. Włosy owijam ręcznikiem i pozostawiam je na około 30-40 minut. Następnie wszystko spłukuję. Efekt? Olejowanie świetnie nawilża włosy, powodując, że stają się sprężyste, a cytryna delikatnie rozjaśnia włosy.

7. Tonik z wody różanej


Wodę różaną stosuję dopiero od 2ch miesięcy, ale muszę przyznać, że już czuję różnicę. Używam jej do kilku domowych kosmetyków. Pierwszym z nich jest po prostu tonizowanie cery.


Wacik mocno nasączam wodą różaną i przemywam nim twarz. Cera jest po niej mocno nawilżona i mam wrażenie, że jest świetnie oczyszczona (genialnie zmywa resztki makijażu - podkładu i pudru! - nie polecam zmywać nią oczu - nie poradzi sobie z tuszem do rzęs). Czasami dodatkowo nawilżam buzię kremem, ale zazwyczaj nie potrzebuję już dodatkowego nawilżenia. Woda różana świetnie odświeża cerę. Używam jej codziennie - rano i wieczorem.

Nie polecam jej osobom, które nie przepadają za zapachem róży. Woda różana ma bardzo intensywny zapach, który znika z twarzy dopiero po kilku godzinach.

WŁOSY:

Przejdę teraz do dwóch metod, które genialnie sprawdziły się w moim przypadku i które dają moim włosom powera!


Jeśli tak jak ma macie niesforne włosy, które nie są ani proste, ani pokręcone i które żyją własnym życiem, to te metody są dla Was. Ukochałam je sobie i stosuję regularnie od 3 miesięcy.

W zależności od tego jaki efekt chcę uzyskać stosuję inną metodę.


A.) Płukanka do włosów z wody różanej, gdy chcę wygładzić włosy i nadać im blasku.


Kiedy mam ochotę wyprostować włosy, a nie chcę żeby po kilku podmuchach wiatru włosy zaczęły się wykręcać, po umyciu włosów stosuję płukankę z wody różanej. Wylewam ją bezpośrednio na włosy (kiedy się spieszę), albo nalewam do miski i moczę włosy w wodzie przez minutę. Następnie osuszam włosy ręcznikiem i czekam aż wyschną. 



Efekt? Włosy o wiele lepiej reagują na prostownicę, są błyszczące i dłużej utrzymują na sobie efekt osiągnięty stylizacją. Zapach róży znika po kilkunastu minutach.


B.) Olejowanie włosów olejem jaśminowym


Olejowanie włosów nie było moim ulubionym zabiegiem. Dopiero kiedy poznałam olej jaśminowy przekonałam się, że jest to bardzo przyjemne. Przekonał mnie do tego na pewno zapach jaśminu - cudownie pachną nim włosy i umila to proces olejowania.

Olejowanie stosuję raz na dwa tygodnie. Wieczorem, nakładam na włosy olej jaśminowy, owijam głowę ręcznikiem i pozostawiam miksturę na około godzinę. Następnie dokładnie spłukuję olej i myję włosy szamponem nawilżającym. Jeśli mam dość cierpliwości, a moje włosy są bardzo przesuszone pozostawiam olej na włosach na całą noc. Efekt jest cudowny - włosy są sprężyste i bardzo podatne na skręt. Loki utrzymują się bardzo długo nawet bez użycia lakieru utrwalającego!


8. Woda różana jako dodatek do odżywek do włosów


 Czasami, kiedy chcę osiągnąć lepszy efekt nawilżenia dodaję do odżywek wody różanej. Delikatnie je rozcieńczam i nakładam na włosy. Efekt jest świetny, jeśli jakaś odżywka jest za ciężka i obciąża moje włosy. Wtedy woda różana nie zabierając właściwości odżywce wspomaga ją swoją lekkością.



Muszę przyznać, że woda różana jest moim wielkim ulubieńcem. Wykorzystuję ją do wielu zabiegów kosmetycznych i co najważniejsze nigdy mnie nie uczuliła. Kocham ją za zapach, za działanie i za uniwersalność.






I to już wszystko moi drodzy w kwestii mojej domowej pielęgnacji.


Mam nadzieję, że jakiegoś leniucha kosmetycznego zainspirowałam do naturalnej pielęgnacji, tak jak mnie zainspirowała Karola. Dziękuję jej bardzo za to i moja skóra również jest jej wdzięczna :)







XoXo,



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz